Pewnego dnia kupując mandarynki (a było to ponad 30 lat tamu :)) sprzedawca mówi do mnie: "Zapraszam, to klementynki" - zdębiałam. Zastanawiałam się, czy chciał mnie skomplementować, czy przekomarzał się ze mną. Odwróciłam się "na pięcie" i wróciłam do domu. W pełnej nieświadomości. Dopiero po kilku dniach w wiadomościach poinformowano Polaków, że do portu w Gdyni przypłynął statek z cytrusami. Między innymi na pokładzie były mandarynki typu "klementynka". Od tego dnia wiem, że to słodka i najbardziej soczysta odmiana mandarynki.
W takiej się żyło niewiedzy za czasów żelaznej kurtyny.
Owoce cytrusowe, czyli luksus czasów PRL-u.
Każdemu kto pamięta tamten okres, zapach pomarańczy, cytryn i mandarynek kojarzy się z okresem Świąt Bożego Narodzenia. Dziś owoce te można kupić bez ograniczeń. Dostępne są w każdym supermarkecie, a także osiedlowym sklepie. Najczęściej jednak sięgamy po nie w okresie zimowym, kiedy nie mamy zbyt wielkiego wyboru w owocowym asortymencie. I dobrze, bo zawierają one bardzo dużo witaminy C, kwasu foliowego, wapnia.
Cytryna - duże ilości wita. C, witaminy z grupy B, potas i wapń.
Pomarańcze dodatkowo zawierają kwasy tłuszczowe, witaminę A oraz kwas foliowy.
Mandarynka - duża ilość błonnika, witaminy C, witaminy z grupy B, żelazo i magnez.
Życzę wszystkim zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia :).